Staję
na wyznaczonym przez moją mamę miejscu i niepewnie zerkam w stronę
pana Biebera, który cierpliwie czeka, aż Antonio skończy poprawiać
jego i tak wyglądający nienagannie garnitur.
Patrzy na mnie, a ja nie mam pojęcia co robić. Nerwowo zagryzam dolną wargę i zaczesuję kosmyk włosów za ucho,uciekając wzrokiem gdzie popadnie.
Jest naprawdę onieśmielający i nie wiem, jak ludziom udaje się z nim rozmawiać, skoro mnie peszy nawet to, że jest obecny w tym samym pomieszczeniu, w którym jestem ja.
Patrzy na mnie, a ja nie mam pojęcia co robić. Nerwowo zagryzam dolną wargę i zaczesuję kosmyk włosów za ucho,uciekając wzrokiem gdzie popadnie.
Jest naprawdę onieśmielający i nie wiem, jak ludziom udaje się z nim rozmawiać, skoro mnie peszy nawet to, że jest obecny w tym samym pomieszczeniu, w którym jestem ja.
-Sam,
kochanie, nawet nie wiesz, jak bardzo jestem Ci wdzięczna-Mama
podchodzi do mnie i bardzo delikatnie mnie przytula, jak się
domyślam dlatego, aby nie pognieść sukienki.
Dziękuję
jej w duchu, bo nie wiem jak zniosłabym dłużej badawcze spojrzenie
pana Biebera, a tak przynajmniej odwróciła od niego moją uwagę.
-Doskonale
wiesz, że nie masz za co, robię to dla nas
-Wiem,
skarbie, wiem-Puszcza mnie i posyła mi ciepły, matczyny uśmiech.
Kładzie
mi ręce na ramionach i patrząc głęboko w oczy, wzdycha i
niepewnie zaczyna
-Ojciec
byłby z Ciebie dumny-Szepcze, a w jej oczach widać, jak bardzo dużo
kosztowało ją wypowiedzenie tych słów.
Temat
taty zawsze był dla niej trudny. Nigdy nie pogodziła się z jego
tragiczną, niewyjaśnioną śmiercią i zawsze, kiedy ktoś o nim wspominał
wybuchała płaczem, a potem siedziała i do nikogo się nie
odzywała, pogrążona we wspomnieniach lub uciekała do pracy i
spędzała godziny na grzebaniu w aparacie, aby choć na chwilę
zająć czymś myśli.
Teraz jest już zdecydowanie lepiej, po wielu terapiach, kilku wizytach u psychologa i wsparciu rodziny i przyjaciół w końcu pomału dochodzi do siebie.
Teraz jest już zdecydowanie lepiej, po wielu terapiach, kilku wizytach u psychologa i wsparciu rodziny i przyjaciół w końcu pomału dochodzi do siebie.
-Kocham
Cię, mamo-Z całej siły ją do siebie przytulam i przymykam
powieki. Uspokajająco gładząc dłonią jej plecy.
Słysząc
za sobą odchrząknięcie, natychmiast puszczam mamę i odwracam się
za siebie. To on.
-Przepraszam,
że przeszkadzam, ale mam na dzisiaj umówione jeszcze jedno
spotkanie-Przejeżdża językiem po swojej górnej wardze, cały czas
na mnie patrząc.
-To
ja przepraszamy-Mama posyła mu przepraszający uśmiech-Skoro
jesteście oboje gotowi to zaczynamy-Pociera moje ramie i odchodzi po
aparat.
-Jestem
przekonany, że będzie nam się miło pracowało, panno Watson
Jego głos. Jego ton. Jego spojrzenie.
-Sam,
po prostu Sam-Mamroczę, nieśmiało się uśmiechając.
-Panno
Watson
Uparty.
Po takim kimś jak on, można się tego spodziewać. Gołym okiem widać, że lubi sprawować
kontrolę i zawsze musi być tak, jak on chcę. Typowy bogacz.
-Wszystko
gotowe, zaczynamy-Słysze głos mamy, a ja jestem pewna, że bardziej stremowana być już nie mogę.
Pan
Bieber kładzie dłoń na moich plecach i oboje stajemy przed dużym,
czarnym tłem. Staram się opanować swoje drżące dłonie, ale na
marne. Denerwuję się tym, co ma się zaraz wydarzyć. Nie dość,
że mam pozować z kimś tak onieśmielającym, to jeszcze mam zrobić
to przed własną matką. W tej chwili jedyne na co mam ochotę to
zapaść się pod ziemię.
-Nie
gryzę-pan Bieber szepcze mi do ucha, a po moim ciele przebiega
dreszcz.
Posyłam
mu nieśmiały uśmiech, starając się odwrócić jego uwagę od
wielkiego rumieńca, który wkradł się na moje policzki.
Skup się, Sam.
Skup się, Sam.
Robisz
to dla mamy.
Robisz
to, aby uratować to studio.
Dasz
radę.
Jedną
dłonią obejmuje mnie w pasie, a drugą chowa do kieszeni. Staję
bokiem, kładę dłonie na jego ramieniu, odchylam jedną nogę do
tyłu i oboje patrzymy w aparat. Mama pstryka kilka zdjęć i po
chwili zmieniamy pozycję. Tym razem, zgodnie ze wskazówkami
Antonio, stoję przed nim, zarzucam mu dłoń na szyję i lekko
zginam nogi w kolanach, patrząc prosto w obiektyw. Kiedy mama
skończyła robić zdjęcia, staję obok pana Biebera. Przyciąga
mnie do siebie tak, że opieram się o niego całym ciężarem ciała
i patrzy mi w oczy. Prostuję jedną rękę i kładę ją na jego
ramieniu, krzyżuję nogi i odwracam głowę w stronę obiektywu.
Słysze charakterystyczny dźwięk aparatu i kiedy chcę, tak jak
radzi mama, stanąć za nim, on gwałtownie mnie do siebie przyciąga,
kładzie dłoń na moich plecach i łączy nasze czoła. Zszokowana,
niepewnie zarzucam mu jedną dłoń na kark, a nogę na biodro.
Podtrzymuje mnie za udo i patrzy mi w oczy. Odwzajemniam spojrzenie,
starając się za wszelką cenę ignorować to, że oczy wszystkich w
studiu skierowane są na nas. Nawet nie chcę wyobrażać sobie jaką
minę ma moja mama. Ponownie słyszę dźwięk aparatu i już po
chwili odrywam się od mojego towarzysza.
-Mamy
wystarczająco dużo zdjęć
W końcu, po kilku godzinach pozowania słyszę słowa, które są jak miód dla moich uszu.
-Na
pewno?-Słysząc ochrypły głoś pana Biebera i ponownie przenoszę
swój wzrok na niego.
To
niewiarygodne jak ten mężczyzna na mnie działa. Od samego jego
głosu po całym moim ciele przechodzi dreszcz.
-Tak,
panie Bieber, mamy wszystko-Mama kiwa głową po czym do nas
podchodzi i wyciąga w jego stronę dłoń-Dziękuję, że zgodził
się pan wziąć udział w tej sesji, to naprawdę wiele dla mnie
znaczy.
-Cała
przyjemność po mojej stronie-Delikatnie ściska jej dłoń i posyła czarujący uśmiech.
-Jeszcze się z panem skontaktuję-Odwzajemnia uśmiech i odchodzi do Andre, który z wielkim przejęciem ogląda zdjęcia na aparacie.
-Miło mi się z panią pracowało, panno Watson-Pan Bieber posyła mi uśmiech, który przed chwila skierował do mojej mamy, a ja prawię tracę przytomność-Pozwoli mi pani zadać jedno pytanie?
Nie mogąc zdobyć się na wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa, jedynie delikatnie kiwam głową.
-Jest
pani doskonałą modelką, dlaczego nie widziałem pani wcześniej w
żadnej okładce, bilbordzie?-Unosi brew, a ja czuję jak krew
odpływa mi z twarzy-Zajmuje się pani modelingiem zawodowo, czyż nie?
Nie
mam pojęcia co powinnam odpowiedzieć. Ja do cholery nie jestem
modelką. Znaczy, dla niego nią jestem, ale dla każdej innej osoby,
która mnie zna, jestem zwykłą studentką o modelingu wiedzącą
tyle co nic. Jak mam mu to powiedzieć? Chyba nie powinnam się mu do
tego przyznawać. Co, jeśli się wścieknie? Jakoś nie specjalnie
mam ochotę widzieć go wściekłego. Prócz piękna, które od niego
wręcz emanuje, kryje się w nim coś...mrocznego, tajemniczego, co
sprawia, że jest trochę przerażający.
-Tak-Zanim
zdążę się zastanowić, te słowa wypływają z moich ust.
Kurwa.
Cholera. O nie. Wcale nie to chciałam powiedzieć.
-Tak
też myślałem-Na jego twarz powraca ten olśniewający
uśmiech-Chciałbym dowiedzieć się o pani więcej, panno Watson,
wydaję się pani ciekawą kobietą, więc może dałaby się pani
zaprosić na kawę?
Po
tych słowa, moja szczęka dosłownie odbija się od podłogi. Czy
ten mężczyzna, najpiękniejszy człowiek jakiego widziałam,
proponuje mi właśnie wspólne wyjście? Od razu jednak uświadamiam sobie, że nie ważne jak bardzo bym
tego chciałam, nie mogę się zgodzić. Nie po tym, jak skłamałam. Nie mogę w to dalej brnąć. Wiem, ze gdybym zgodziła się z nim wyjść, musiałabym naprawdę dużo kłamać, a nie jestem w tym dobra.
-Przykro
mi, ale nie dam rady-Dukam, nerwowo bawiąc się palcami.
Chcę
wyjść z tego studia i wrócić do swojego spokojnego życia, w
którym nie ma kogoś takiego jak obrzydliwie bogaty, tajemniczy,
nieziemsko przystojny, odnoszący sukcesy pan Justin Bieber.
-Och,
to wielka szkoda, chętnie poznałbym panią bliżej.
Uwierz mi, że ja Ciebie też.
-Mam
nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy-Uśmiecha się, ukazując
rząd prostych, białych zębów.
-Tak,
ja też mam taką nadzieję-Kiwam głową i odwzajemniam uśmiech
-W
takim razie, do zobaczenia-Chwyta moją dłoń i delikatnie mnie w
nią całuje, po czym oddala się, żegna się ze wszystkimi i nim
zdąży dotrzeć do mnie to, co się przed chwilą wydarzyło,
opuszcza studio.
Stoję
jak wryta, tępo wpatrując się w drzwi, przez które przed chwilą
wyszedł pan wielki Bieber.
-Bella-Słyszę
głoś Andre i niespiesznie się odwracam-Chciałem tylko powiedzieć,
że byłaś doskonała-Posyła mi ciepły uśmiech i mocno mnie
ściska-Mówiłem, ze Ci się uda. Temu całemu prezesikowi, Bieberowi, szczęka opadła,
spodobałaś mu się-Puszcza mnie i zabawnie porusza brwiami, na co
na moje policzki automatycznie wkrada się wielki rumieniec.
-Przestań-Przewracam oczami i śmieję się, starając się za wszelką cenę nie okazywać swojego zażenowania tym, co przed chwilą powiedziałam panu Bieber'owi-Mam nadzieję, że zdjęcia wyszły w
miarę dobrze?
-Z tego co udało mi się podejrzeć na aparacie Mandy mogę powiedzieć, że są genialne-Muska mój policzek i po krótkiej rozmowie
odchodzi w stronę jednego z członków ekipy.
Rozglądam
się dookoła i cicho wzdycham, nie do końca jeszcze dowierzając w
to, co przed chwilą działo się w tym studiu. Krzyżuję ręce na
piersi i niespiesznie ruszam w stronę garderoby.
Przebieram
się w swoją skromną, czarną sukienkę, zmywam cały makijaż i rozczesuję włosy. Chwytam swoją torebkę i opuszczam garderobę, z
powrotem wracając do studia.
-Sam,
skarbie-Mama do mnie podbiega i podobnie jak Antonio, mocno mnie
ściska-Tak bardzo Ci dziękuję, uratowałaś mi tyłek-Mamrocze, na
co cicho chichoczę.
-Nie
masz za co, mamo, wiesz przecież, dlaczego to zrobiłam.
-Tak,
tak, wiem-Odrywa się ode mnie, a na jej twarzy wymalowany jest
figlarny uśmiech.
Och,
zaraz się zacznie.
-Był
boskie, no nie?
-Boże,mamo-Po
raz kolejny tego dnia przewracam oczami
-No
co?-Pyta urażona-Jest niezły, ta twarz, te oczy, te usta, ta pupa-Szturcha mnie, a ja, nie mogąc się już dużej
powstrzymywać, parskam śmiechem
Żegnam się z mamą i opuszczam budynek.
Powolnym krokiem idę w stronę swojej kamienicy, analizując w
głowie dzisiejszy dzień.
To
co się dzisiaj wydarzyło, to zdecydowanie za wiele jak dla mnie.
Sesja zdjęciowa z oszałamiającym biznesmenem na okładkę
ekskluzywnego magazynu. Nigdy nie przypuszczałabym, że zgodzę się
na coś takiego. To zdecydowanie nie mój świat. Jestem typem osoby,
która woli pozostać w cieniu. Z dala od wszelkiego rodzaju
rozgłosu. Mam nadzieję, że po ukazaniu się magazynu nic się nie
zmieni. No i mam nadzieję, że nigdy więcej nie spotkam pana
Biebera. Nieważne jak bardzo chciałabym go jeszcze zobaczyć, to ze
względu na to, że czasem zdarza mi się powiedzieć coś bez
przemyślenia tego, po prostu nie mogę pozwolić sobie na kolejną
konfrontację z nim. Nie wiem dlaczego go okłamałam. Przecież to
nie miało najmniejszego sensu. Chyba, z całkowicie nieznanego mi
powodu, chciałam mu zaimponować. Dobra, chciałam mu zaimponować,
bo jest przystojnym biznesmenem, który osiągnął tak wiele, że
mógłby mnie wyśmiać gdybym powiedziała mu, że jedyne co robię
ja, to studiowanie i praca w skromnej kawiarence.
Pogrążona
we własnych myślach, nawet nie wiem kiedy zdążyłam dość do
mieszkania. Otwieram drzwi i wchodzę do środka. Rzucam kluczę na
szafkę stojącą w przedpokoju, zdejmuję szpilki i od
razu kieruję się do kuchni. Wyjmuję z lodówki wodę i upijam
spory łyk. Odkładam butelkę i idę do łazienki.
Po
wzięciu długiej, gorącej kąpieli, nakładam na swoje ciało
komplet czystej bielizny, za dużą koszulkę i wracam do swojego
pokoju. Zmęczona całym dniem, kładę się na łóżko. Patrzę na
zdjęcie mojego taty, które stoi przy moim łóżku i delikatnie się
uśmiechem, po czym wygodnie układam się na miękkiej poduszce i
niemal natychmiast zasypiam.
Piątkowe
popołudnie, jak nigdy, zlatuje mi bardzo szybko. W kawiarence nie ma
tłoku, co bardzo mnie cieszy, ponieważ jakoś nie mam ochoty latać
z kawą od jednego, niezadowolonego zbyt długim czekaniem na swoje zamówienie klienta, do drugiego,narzekającego na to, że jego kawa jest zbyt gorzka.
Moje myśli krążą przy dzisiejszej imprezie z okazji zaręczyn ojca Jenny. Szczerze to jestem zszokowana faktem, że pan Smith znalazł sobie kobietę. Znaczy, jest atrakcyjnym, eleganckim, starszym panem, ale wydawało mi się, że jest typem samotnika i sama Jennifer mówiła, że po rozwodzie rodziców, tata skupił się wyłącznie na swojej karierze malarza. No, ale cóż, widocznie pojawiła się kobieta, która zawróciła mu w głowię, co mnie niezmiernie cieszy, bo ten mężczyzna naprawdę zasługuje na szczęście. Spotkałam go kilka razy i jest dokładnie taki, jak był mój tato. Uwielbiam go.
Moje myśli krążą przy dzisiejszej imprezie z okazji zaręczyn ojca Jenny. Szczerze to jestem zszokowana faktem, że pan Smith znalazł sobie kobietę. Znaczy, jest atrakcyjnym, eleganckim, starszym panem, ale wydawało mi się, że jest typem samotnika i sama Jennifer mówiła, że po rozwodzie rodziców, tata skupił się wyłącznie na swojej karierze malarza. No, ale cóż, widocznie pojawiła się kobieta, która zawróciła mu w głowię, co mnie niezmiernie cieszy, bo ten mężczyzna naprawdę zasługuje na szczęście. Spotkałam go kilka razy i jest dokładnie taki, jak był mój tato. Uwielbiam go.
Po
wyjściu ostatniego z nielicznych dzisiejszych klientów, zamykam kawiarnię i żegnam się
z Mike'iem, po czym łapię taksówkę i podaję kierowcy adres.
Opieram
się wygodnie o siedzenie i patrzę przez okno.
Od sesji minęły
trzy dni. Na szczęście nie spotkałam nigdzie pana Bieber'a, jednak
nie umiałam się powstrzymać od wygooglowaniem jego imienia i
nazwiska. Dowiedziałam się o nim paru ciekawych rzeczy. Oprócz
tego, że jest obrzydliwie bogatym biznesmenem, posiadającym sieci
sklepów z odzieżą damską i kosmetykami, restauracje,
które swoją drogą są jednymi z najlepszych restauracji
rozpowszechnionymi na całym świecie oraz własną linię
lotnicza, to wspiera wiele instytucji charytatywnych, szkół i
przedszkoli. Ukończył Harvard, a w rozkręceniu własnej firmy
pomógł mu wujek. Ma młodsze rodzeństwo i jak w jednym z wywiadów wspomniała jego asystentka, kocha dzieci. Do tego sprawdziły się słowa Andre. On naprawdę
lubi kobiety. Na każdym zdjęciu, które jest dostępne w internecie
u jego boku jest dziewczyna, a co jest najdziwniejsze, na każdym
zdjęciu jest inna dziewczyna. Jedne do siebie przytula, drugie
całuje w policzek, a jeszcze inne całuje namiętnie w usta. Tak jak swoją asystentkę. Jest filmik z jednego przyjęcia, na którym są razem. Pan Bieber mocno obejmuje ją w talii i zawzięcie przyciska usta do jej. Szczerze to mu się nie dziwię. Ona jest piękna. Całkowite przeciwieństwo mnie. Tak na marginesie,
to jestem pewna, że wiele różni mnie od jego kobiet. Na pewno żadna nie skłamała go na temat tego, kim jest z zawodu. Krzywię się na tą myśl i w duchu mam nadzieję, że
nie szukał w internecie modelki o imieniu Samantha Watson. Kręcę
głową i drwiąco śmieję się sama do siebie. Błagam, taki mężczyzna jak on, miałby
tracić swój czas na szukanie informacji o kimś takim jak ja?
Pewnie już o mnie zapomniał. Mam taką nadzieję.
Ignoruję
to, że taksówkarz całą drogę wpatrywał się we mnie tak, jakbym
co najmniej uciekła ze szpitala psychiatrycznego i kiedy tylko
podjeżdżamy pod mój dom, płacę i pospiesznie wychodzę z auta.
Otwieram
drzwi od mieszkania i kiedy chcę do niego wejść, zatrzymuje mnie
Jenni, odwracam w jej stronę głowę i odwzajemniam jej ciepły
uśmiech.
-Mam
nadzieję, że pamiętasz o dzisiejszym wieczorze-Cmoka mnie w
policzek
-Tak,
tak, oczywiście-Kiwam głową-Właśnie idę się do niej
przygotowywać
-To
świetnie, przyjdę po Ciebie przed ósmą i pojedziemy
razem-Ponownie muska mój policzek.
Przez
chwilę obserwuję jak znika za drzwiami swojego mieszkania, po czym
idę w jej ślady. Zamykam za sobą drzwi. Zsuwam z nóg czarne
converse, odkładam kluczę oraz torbę, sprawdzam czy nikt nie
nagrał się na sekretarkę i idę do łazienki.
Parę
minut po siódmej, gotowa, z wyprostowanymi włosami, lekkim
makijażem, krótką, turkusową, idealnie przylegającą do ciała
sukienkę i zabójczo wysokimi, kremowymi szpilkami czekam na przyjaciółkę.
Przeglądam się dokładnie w lustrze i nieskromnie muszę przyznać,
że wyglądam dość apetycznie. I o dziwo, w takim wydaniu czuję
się dużo pewniejsza swojego ciała. Sukienka idealnie podkreśla
moje kobiece kształty, a wysokie szpilki idealnie eksponują moje
długie, opalone, idealnie wydepilowane nogi. Uśmiecham się sama do
siebie, kiedy nagle słyszę dzwonek do drzwi. Szybko poprawiam swoje
włosy, zabieram białą kopertówkę i biegnę, aby otworzyć.
Tak,
jak się spodziewałam, to Jennifer. Wygląda olśniewająco, w
skromnej, cielistej sukience, lekko podkręconych włosach i sandałkach
na wysokim obcasie.
-Wyglądasz
nieziemsko-Przygląda mi się dokładnie, a w jej oczach widać szok
zmieszany z podziwem i podekscytowaniem.
-Ty też, całkiem nieźle-Puszczam jej oczko, na co obje chichoczemy.
Schodzimy
na dół i wsiadamy do białego audi Kate. Odjeżdżamy w stronę
restauracji, pogrążone w rozmowie.
Opowiadam jej co się ostatnio u mnie działo, jednak słowem nie wspominam o sesji. Wiem, że wtedy zaczęłaby zadawać masę pytań, a ja nie miałam ochoty przyznawać się nikomu do tego, że okłamałam samego Justina Biebera.
Opowiadam jej co się ostatnio u mnie działo, jednak słowem nie wspominam o sesji. Wiem, że wtedy zaczęłaby zadawać masę pytań, a ja nie miałam ochoty przyznawać się nikomu do tego, że okłamałam samego Justina Biebera.
Po
niecałej godzinie dojeżdżamy do restauracji. Na pierwszy rzut oka
widać, ze jest ekskluzywna i bardzo droga. W duchu dziękuję samej
sobie, że postawiłam na tak elegancki strój. Z pewnością nie
będę odstawała od towarzystwa, co mnie bardzo cieszy. Nienawidzę
być odmieńcem. Jakkolwiek dziwnie to brzmi, lubię czuć, że
pasuję do towarzystwa. Dlatego właśnie nie znam ludzi takich jak
wielki Justin Bieber. Kręcę głową, starając się odrzucić tą
dziwną myśl i razem z przyjaciółką, kierujemy się do drzwi wejściowych.
Wystrój
restauracji zapiera dech w piersiach. Podłoga z ciemnego drewna.
Wielkie okna, rozciągające się od podłogi do sufitu. Brązowy
sufit, w który wmontowane są małe lampeczki. Duże stoły na
których stoją kieliszki, kwiaty, serwetki oraz karty z daniami.
Nowoczesne krzesła, koloru takiego samego jak sufit. W
rogu sali stoi ogromny bufet, po drugiej stronie bar, który
podświetlony jest małymi lampkami, które podobnie jak te w
suficie, rażą w oczy. W samym centrum ogromnej sali stoi scena, na
której postawiony jest mikrofon. Wszystko idealnie ze sobą
komponuje. Wow. Pan Smith musiał się nieźle wykosztować.
-Dziewczynki,
jak miło was widzieć-O wilku mowa.
Pan
Smith wita nas ubrany w garnitur. Delikatnie obie nas ściska.
-Wyglądacie
rewelacyjnie-Posyła nam ciepły uśmiech, a mi, aż robi się ciepło
na sercu-Sam-Zwraca się do mnie-Dziękuję, za przybycie-Chwyta moją
dłoń i składa na niej pocałunek.
-To
ja dziękuję za zaproszenie-Uśmiecham się z wdzięcznością-Z
chęcią poznam pana wybrankę.
-Ja
też-Dodaje Jenni i posyła ojcu zawiedzione spojrzenie.
Że jak? O niczym nie miałam pojęcia. Jak to możliwe, że Jennifer jej nie zna? Przecież to kobieta z którą jej ojciec chcę się ożenić.
Jej przyszła macocha. Posyłam jej pytające spojrzenie, a ona tylko
macha ręką, wyraźnie nie chcąc teraz o tym rozmawiać.
Obje
chwytamy pana Smith'a pod rękę, a ten nas prowadzi do stolika
przepełnionego ludźmi. Uśmiecham się do wszystkich nieśmiało.
Nie znam tutaj prawie nikogo, to bliska rodzina Jenni i w pewnym
momencie czuję się jak intruz. Jennifer bardzo nalegała, abym
pojawiła się na tym przyjęciu, ale teraz, kiedy czuję na sobie
wzrok wszystkich jej kuzynów, ciotek, wujków, nie jestem pewna czy
dobrze postąpiłam przyjmując to zaproszenie.
-Zaraz
powinna się zjawić-Szepcze nerwowo pan Smith.
Patrzę
na niego, a z moich ust wydobywa się cichy chichot. Gołym okiem
widać jak bardzo zakochany jest w swojej wybrance.
-Będzie
dobrze-Kładę mu rękę na ramieniu i posyłam uspokajający
uśmiech.
Wzdycha
Cicho i zaciska usta w cienką linię.
Patrzę
na Jennie, która nerwowo przebiera nogami i pewnym krokiem do niej
podchodzę, zostawiając zestresowanego pana Smith'a za sobą.
-Na
pewno jest cudowną kobieta-Mówię bez ogródek, patrząc uważnie
na jej twarz.
-Mam
taką nadzieję-Burczy, a ja przewracam oczami
-Bądź
miła-Szturcham ją żartobliwie palcem w żebra, doskonale wiedząc,
jak bardzo tego nie znosi.
-Zawsze
jestem miła-Udaję obrażoną.
Kocham Cię, Jenni, ale kogo chcesz oszukać? Ty nie jesteś miła.
-Przyniosę
nam coś do picia-Kiwam głową w stronę bufetu.
Nalewam
dwie szklanki wody, czując czyjś wzrok na sobie. Niespiesznie
podnoszę swoją głowę do góry i zamieram.
Niedaleko
mnie stoi on. Pan Justin Bieber w samej osobie. Wpatruję się w
niego szeroko otwartymi oczami, nie do końca dowierzając w to, że
on tutaj naprawdę stoi. W jednej chwili moje największe obawy i
najskrytsze pragnienia wychodzą na zewnątrz. Patrzy na mnie z
szelmowskim uśmiechem i obracając w dłoni kieliszek powolnym
krokiem idzie w moją stronę.
Kiedy
staje przede mną, natychmiast uciekam wzrokiem gdzie się da, byleby nie patrzeć na jego piękną twarz. Stoję jak słup soli i czekam na
jakikolwiek ruch z jego strony. Czuję, jak mój żołądek się zaciska,
serce przyspiesza, a ręce i nogi zaczynają drżeć.
-Witam
ponownie, panno Watson-Chwyta jedną z moich dłoni i całuje ją z
niezwykłą czułością.
Przełykam
głośno ślinę i nerwowo, koniuszkiem języka oblizuje swoje
spierzchnięte wargi.
-Witam-Mówię
ochrypłym głosem, nie mogąc zebrać się na nic więcej
-Co sprowadza panią w skromne progi mojej restauracji?-Pyta nagle,
delikatnie unosząc kącik ust do góry-Czyżby lubiła pani kuchnię
Francuską?
Jego
restauracji? O cholera. To by wyjaśniało ten elegancki, bogaty i
nowoczesny wystrój.
-Jestem
tutaj z powodu zaręczyn ojca mojej przyjaciółki
-Rozumiem-Kiwa
głową, przejeżdżając palcem wskazującym po swojej brodzie-W
takim razie nie chcę pani zatrzymywać, ale gwarantuję, że jeszcze
się spotkamy-Mówi swoim aksamitnym głosem, a przez jego twarz
przebiega cień tajemniczego uśmiechu-Do zobaczenia-Żegna się ze
mną i nie czekając na moją odpowiedź, odchodzi.
To
było...dziwne i przerażające jednocześnie.
Oszołomiona,
napięcie się odwracam, chwytam dwa kieliszki napełnione zwykłą
wodą mineralną i idę do Jenni, modląc się w duchu o to, aby
niczego nie rozlać.
-Jenni,
mam wod....-Zaczynam, ale widząc zaskoczoną minę Jennifer urywam w
połowie zdania. Wygląda jakby zobaczyła ducha.
Podążam
za jej wzrokiem i to co widzę wprawia mnie w dokładnie taki sam
stan.
Jej
ojciec, całujący kobietę, która jest niewiele starsza, a może i
nawet w moim wieku. Rozchylam usta i z tego szoku, niechcący
upuszczam szklanki. Spojrzenia wszystkich momentalnie kierują się
na mnie. Patrzę na dziewczynę, która stoi u boku pana Smith'a i
doznaję jeszcze większego szoku.
To
jedna z dziewczyn, którą widziałam na zdjęciach u boku Justina
Biebera. To ta sama dziewczyna, która na tych zdjęciach go
całowała. Prosto w usta. Chwila. To jest ona. Jego asystentka.
Kurwa
mać.
____________________
Drugi rozdział za nami.
Gwarantuję wam, że w trzecim będzie się naprawdę wiele działo.
Nic nie motywuje mnie tak, jak wasze komentarze, więc chciałabym poprosić was o to, abyście po przeczytaniu wyrazili swoją szczerą opinię na temat danego rozdziału.
Do następnego.