Drugi

Staję na wyznaczonym przez moją mamę miejscu i niepewnie zerkam w stronę pana Biebera, który cierpliwie czeka, aż Antonio skończy poprawiać jego i tak wyglądający nienagannie garnitur. 
Patrzy na mnie, a ja nie mam pojęcia co robić. Nerwowo zagryzam dolną wargę i zaczesuję kosmyk włosów za ucho,uciekając wzrokiem gdzie popadnie.
Jest naprawdę onieśmielający i nie wiem, jak ludziom udaje się z nim rozmawiać, skoro mnie peszy nawet to, że jest obecny w tym samym pomieszczeniu, w którym jestem ja.
-Sam, kochanie, nawet nie wiesz, jak bardzo jestem Ci wdzięczna-Mama podchodzi do mnie i bardzo delikatnie mnie przytula, jak się domyślam dlatego, aby nie pognieść sukienki.
Dziękuję jej w duchu, bo nie wiem jak zniosłabym dłużej badawcze spojrzenie pana Biebera, a tak przynajmniej odwróciła od niego moją uwagę.
-Doskonale wiesz, że nie masz za co, robię to dla nas
-Wiem, skarbie, wiem-Puszcza mnie i posyła mi ciepły, matczyny uśmiech.
Kładzie mi ręce na ramionach i patrząc głęboko w oczy, wzdycha i niepewnie zaczyna
-Ojciec byłby z Ciebie dumny-Szepcze, a w jej oczach widać, jak bardzo dużo kosztowało ją wypowiedzenie tych słów.
Temat taty zawsze był dla niej trudny. Nigdy nie pogodziła się z jego tragiczną, niewyjaśnioną śmiercią i zawsze, kiedy ktoś o nim wspominał wybuchała płaczem, a potem siedziała i do nikogo się nie odzywała, pogrążona we wspomnieniach lub uciekała do pracy i spędzała godziny na grzebaniu w aparacie, aby choć na chwilę zająć czymś myśli. 
Teraz jest już zdecydowanie lepiej, po wielu terapiach, kilku wizytach u psychologa i wsparciu rodziny i przyjaciół w końcu pomału dochodzi do siebie.
-Kocham Cię, mamo-Z całej siły ją do siebie przytulam i przymykam powieki. Uspokajająco gładząc dłonią jej plecy.
Słysząc za sobą odchrząknięcie, natychmiast puszczam mamę i odwracam się za siebie. To on. 
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale mam na dzisiaj umówione jeszcze jedno spotkanie-Przejeżdża językiem po swojej górnej wardze, cały czas na mnie patrząc.
-To ja przepraszamy-Mama posyła mu przepraszający uśmiech-Skoro jesteście oboje gotowi to zaczynamy-Pociera moje ramie i odchodzi po aparat.
-Jestem przekonany, że będzie nam się miło pracowało, panno Watson
Jego głos. Jego ton. Jego spojrzenie.
-Sam, po prostu Sam-Mamroczę, nieśmiało się uśmiechając.
-Panno Watson
Uparty. Po takim kimś jak on, można się tego spodziewać. Gołym okiem widać, że lubi sprawować kontrolę i zawsze musi być tak, jak on chcę. Typowy bogacz.
-Wszystko gotowe, zaczynamy-Słysze głos mamy, a ja jestem pewna, że bardziej stremowana być już nie mogę. 
Pan Bieber kładzie dłoń na moich plecach i oboje stajemy przed dużym, czarnym tłem. Staram się opanować swoje drżące dłonie, ale na marne. Denerwuję się tym, co ma się zaraz wydarzyć. Nie dość, że mam pozować z kimś tak onieśmielającym, to jeszcze mam zrobić to przed własną matką. W tej chwili jedyne na co mam ochotę to zapaść się pod ziemię.
-Nie gryzę-pan Bieber szepcze mi do ucha, a po moim ciele przebiega dreszcz.
Posyłam mu nieśmiały uśmiech, starając się odwrócić jego uwagę od wielkiego rumieńca, który wkradł się na moje policzki. 
Skup się, Sam.
Robisz to dla mamy.
Robisz to, aby uratować to studio.
Dasz radę.
Jedną dłonią obejmuje mnie w pasie, a drugą chowa do kieszeni. Staję bokiem, kładę dłonie na jego ramieniu, odchylam jedną nogę do tyłu i oboje patrzymy w aparat. Mama pstryka kilka zdjęć i po chwili zmieniamy pozycję. Tym razem, zgodnie ze wskazówkami Antonio, stoję przed nim, zarzucam mu dłoń na szyję i lekko zginam nogi w kolanach, patrząc prosto w obiektyw. Kiedy mama skończyła robić zdjęcia, staję obok pana Biebera. Przyciąga mnie do siebie tak, że opieram się o niego całym ciężarem ciała i patrzy mi w oczy. Prostuję jedną rękę i kładę ją na jego ramieniu, krzyżuję nogi i odwracam głowę w stronę obiektywu. Słysze charakterystyczny dźwięk aparatu i kiedy chcę, tak jak radzi mama, stanąć za nim, on gwałtownie mnie do siebie przyciąga, kładzie dłoń na moich plecach i łączy nasze czoła. Zszokowana, niepewnie zarzucam mu jedną dłoń na kark, a nogę na biodro. Podtrzymuje mnie za udo i patrzy mi w oczy. Odwzajemniam spojrzenie, starając się za wszelką cenę ignorować to, że oczy wszystkich w studiu skierowane są na nas. Nawet nie chcę wyobrażać sobie jaką minę ma moja mama. Ponownie słyszę dźwięk aparatu i już po chwili odrywam się od mojego towarzysza.
-Mamy wystarczająco dużo zdjęć
W końcu, po kilku godzinach pozowania słyszę słowa, które są jak miód dla moich uszu.
-Na pewno?-Słysząc ochrypły głoś pana Biebera i ponownie przenoszę swój wzrok na niego.
To niewiarygodne jak ten mężczyzna na mnie działa. Od samego jego głosu po całym moim ciele przechodzi dreszcz.
-Tak, panie Bieber, mamy wszystko-Mama kiwa głową po czym do nas podchodzi i wyciąga w jego stronę dłoń-Dziękuję, że zgodził się pan wziąć udział w tej sesji, to naprawdę wiele dla mnie znaczy.
-Cała przyjemność po mojej stronie-Delikatnie ściska jej dłoń i posyła czarujący uśmiech.
-Jeszcze się z panem skontaktuję-Odwzajemnia uśmiech i odchodzi do Andre, który z wielkim przejęciem ogląda zdjęcia na aparacie.
-Miło mi się z panią pracowało, panno Watson-Pan Bieber posyła mi uśmiech, który przed chwila skierował do mojej mamy, a ja prawię tracę przytomność-Pozwoli mi pani zadać jedno pytanie?
Nie mogąc zdobyć się na wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa, jedynie delikatnie kiwam głową.
-Jest pani doskonałą modelką, dlaczego nie widziałem pani wcześniej w żadnej okładce, bilbordzie?-Unosi brew, a ja czuję jak krew odpływa mi z twarzy-Zajmuje się pani modelingiem zawodowo, czyż nie?
Nie mam pojęcia co powinnam odpowiedzieć. Ja do cholery nie jestem modelką. Znaczy, dla niego nią jestem, ale dla każdej innej osoby, która mnie zna, jestem zwykłą studentką o modelingu wiedzącą tyle co nic. Jak mam mu to powiedzieć? Chyba nie powinnam się mu do tego przyznawać. Co, jeśli się wścieknie? Jakoś nie specjalnie mam ochotę widzieć go wściekłego. Prócz piękna, które od niego wręcz emanuje, kryje się w nim coś...mrocznego, tajemniczego, co sprawia, że jest trochę przerażający.
-Tak-Zanim zdążę się zastanowić, te słowa wypływają z moich ust.
Kurwa. Cholera. O nie. Wcale nie to chciałam powiedzieć.
-Tak też myślałem-Na jego twarz powraca ten olśniewający uśmiech-Chciałbym dowiedzieć się o pani więcej, panno Watson, wydaję się pani ciekawą kobietą, więc może dałaby się pani zaprosić na kawę?
Po tych słowa, moja szczęka dosłownie odbija się od podłogi. Czy ten mężczyzna, najpiękniejszy człowiek jakiego widziałam, proponuje mi właśnie wspólne wyjście? Od razu jednak uświadamiam sobie, że nie ważne jak bardzo bym tego chciałam, nie mogę się zgodzić. Nie po tym, jak skłamałam. Nie mogę w to dalej brnąć. Wiem, ze gdybym zgodziła się z nim wyjść, musiałabym naprawdę dużo kłamać, a nie jestem w tym dobra. 
-Przykro mi, ale nie dam rady-Dukam, nerwowo bawiąc się palcami.
Chcę wyjść z tego studia i wrócić do swojego spokojnego życia, w którym nie ma kogoś takiego jak obrzydliwie bogaty, tajemniczy, nieziemsko przystojny, odnoszący sukcesy pan Justin Bieber.
-Och, to wielka szkoda, chętnie poznałbym panią bliżej.
Uwierz mi, że ja Ciebie też.
-Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy-Uśmiecha się, ukazując rząd prostych, białych zębów.
-Tak, ja też mam taką nadzieję-Kiwam głową i odwzajemniam uśmiech
-W takim razie, do zobaczenia-Chwyta moją dłoń i delikatnie mnie w nią całuje, po czym oddala się, żegna się ze wszystkimi i nim zdąży dotrzeć do mnie to, co się przed chwilą wydarzyło, opuszcza studio.
Stoję jak wryta, tępo wpatrując się w drzwi, przez które przed chwilą wyszedł pan wielki Bieber.
-Bella-Słyszę głoś Andre i niespiesznie się odwracam-Chciałem tylko powiedzieć, że byłaś doskonała-Posyła mi ciepły uśmiech i mocno mnie ściska-Mówiłem, ze Ci się uda. Temu całemu prezesikowi, Bieberowi, szczęka opadła, spodobałaś mu się-Puszcza mnie i zabawnie porusza brwiami, na co na moje policzki automatycznie wkrada się wielki rumieniec.
-Przestań-Przewracam oczami i śmieję się, starając się za wszelką cenę nie okazywać swojego zażenowania tym, co przed chwilą powiedziałam panu Bieber'owi-Mam nadzieję, że zdjęcia wyszły w miarę dobrze?
-Z tego co udało mi się podejrzeć na aparacie Mandy mogę powiedzieć, że są genialne-Muska mój policzek i po krótkiej rozmowie odchodzi w stronę jednego z członków ekipy.
Rozglądam się dookoła i cicho wzdycham, nie do końca jeszcze dowierzając w to, co przed chwilą działo się w tym studiu. Krzyżuję ręce na piersi i niespiesznie ruszam w stronę garderoby.
Przebieram się w swoją skromną, czarną sukienkę, zmywam cały makijaż i rozczesuję włosy. Chwytam swoją torebkę i opuszczam garderobę, z powrotem wracając do studia.
-Sam, skarbie-Mama do mnie podbiega i podobnie jak Antonio, mocno mnie ściska-Tak bardzo Ci dziękuję, uratowałaś mi tyłek-Mamrocze, na co cicho chichoczę.
-Nie masz za co, mamo, wiesz przecież, dlaczego to zrobiłam.
-Tak, tak, wiem-Odrywa się ode mnie, a na jej twarzy wymalowany jest figlarny uśmiech.
Och, zaraz się zacznie.
-Był boskie, no nie?
-Boże,mamo-Po raz kolejny tego dnia przewracam oczami
-No co?-Pyta urażona-Jest niezły, ta twarz, te oczy, te usta, ta pupa-Szturcha mnie, a ja, nie mogąc się już dużej powstrzymywać, parskam śmiechem
Żegnam się z mamą i opuszczam budynek. Powolnym krokiem idę w stronę swojej kamienicy, analizując w głowie dzisiejszy dzień.
To co się dzisiaj wydarzyło, to zdecydowanie za wiele jak dla mnie. Sesja zdjęciowa z oszałamiającym biznesmenem na okładkę ekskluzywnego magazynu. Nigdy nie przypuszczałabym, że zgodzę się na coś takiego. To zdecydowanie nie mój świat. Jestem typem osoby, która woli pozostać w cieniu. Z dala od wszelkiego rodzaju rozgłosu. Mam nadzieję, że po ukazaniu się magazynu nic się nie zmieni. No i mam nadzieję, że nigdy więcej nie spotkam pana Biebera. Nieważne jak bardzo chciałabym go jeszcze zobaczyć, to ze względu na to, że czasem zdarza mi się powiedzieć coś bez przemyślenia tego, po prostu nie mogę pozwolić sobie na kolejną konfrontację z nim. Nie wiem dlaczego go okłamałam. Przecież to nie miało najmniejszego sensu. Chyba, z całkowicie nieznanego mi powodu, chciałam mu zaimponować. Dobra, chciałam mu zaimponować, bo jest przystojnym biznesmenem, który osiągnął tak wiele, że mógłby mnie wyśmiać gdybym powiedziała mu, że jedyne co robię ja, to studiowanie i praca w skromnej kawiarence.
Pogrążona we własnych myślach, nawet nie wiem kiedy zdążyłam dość do mieszkania. Otwieram drzwi i wchodzę do środka. Rzucam kluczę na szafkę stojącą w przedpokoju, zdejmuję szpilki i od razu kieruję się do kuchni. Wyjmuję z lodówki wodę i upijam spory łyk. Odkładam butelkę i idę do łazienki.
Po wzięciu długiej, gorącej kąpieli, nakładam na swoje ciało komplet czystej bielizny, za dużą koszulkę i wracam do swojego pokoju. Zmęczona całym dniem, kładę się na łóżko. Patrzę na zdjęcie mojego taty, które stoi przy moim łóżku i delikatnie się uśmiechem, po czym wygodnie układam się na miękkiej poduszce i niemal natychmiast zasypiam.
Piątkowe popołudnie, jak nigdy, zlatuje mi bardzo szybko. W kawiarence nie ma tłoku, co bardzo mnie cieszy, ponieważ jakoś nie mam ochoty latać z kawą od jednego, niezadowolonego zbyt długim czekaniem na swoje zamówienie klienta, do drugiego,narzekającego na to, że jego kawa jest zbyt gorzka. 
Moje myśli krążą przy dzisiejszej imprezie z okazji zaręczyn ojca Jenny. Szczerze to jestem zszokowana faktem, że pan Smith znalazł sobie kobietę. Znaczy, jest atrakcyjnym, eleganckim, starszym panem, ale wydawało mi się, że jest typem samotnika i sama Jennifer mówiła, że po rozwodzie rodziców, tata skupił się wyłącznie na swojej karierze malarza. No, ale cóż, widocznie pojawiła się kobieta, która zawróciła mu w głowię, co mnie niezmiernie cieszy, bo ten mężczyzna naprawdę zasługuje na szczęście. Spotkałam go kilka razy i jest dokładnie taki, jak był mój tato. Uwielbiam go.
Po wyjściu ostatniego z nielicznych dzisiejszych klientów, zamykam kawiarnię i żegnam się z Mike'iem, po czym łapię taksówkę i podaję kierowcy adres. 
Opieram się wygodnie o siedzenie i patrzę przez okno. 
Od sesji minęły trzy dni. Na szczęście nie spotkałam nigdzie pana Bieber'a, jednak nie umiałam się powstrzymać od wygooglowaniem jego imienia i nazwiska. Dowiedziałam się o nim paru ciekawych rzeczy. Oprócz tego, że jest obrzydliwie bogatym biznesmenem, posiadającym sieci sklepów z odzieżą damską i kosmetykami, restauracje, które swoją drogą są jednymi z najlepszych restauracji rozpowszechnionymi na całym świecie oraz własną linię lotnicza, to wspiera wiele instytucji charytatywnych, szkół i przedszkoli. Ukończył Harvard, a w rozkręceniu własnej firmy pomógł mu wujek.  Ma młodsze rodzeństwo i jak w jednym z wywiadów wspomniała jego asystentka, kocha dzieci. Do tego sprawdziły się słowa Andre. On naprawdę lubi kobiety. Na każdym zdjęciu, które jest dostępne w internecie u jego boku jest dziewczyna, a co jest najdziwniejsze, na każdym zdjęciu jest inna dziewczyna. Jedne do siebie przytula, drugie całuje w policzek, a jeszcze inne całuje namiętnie w usta. Tak jak swoją asystentkę. Jest filmik z jednego przyjęcia, na którym są razem. Pan Bieber mocno obejmuje ją w talii i zawzięcie przyciska usta do jej. Szczerze to mu się nie dziwię. Ona jest piękna. Całkowite przeciwieństwo mnie. Tak na marginesie, to jestem pewna, że wiele różni mnie od jego kobiet. Na pewno żadna nie skłamała go na temat tego, kim jest z zawodu. Krzywię się na tą myśl i w duchu mam nadzieję, że nie szukał w internecie modelki o imieniu Samantha Watson. Kręcę głową i drwiąco śmieję się sama do siebie. Błagam, taki mężczyzna jak on, miałby tracić swój czas na szukanie informacji o kimś takim jak ja? Pewnie już o mnie zapomniał. Mam taką nadzieję.
Ignoruję to, że taksówkarz całą drogę wpatrywał się we mnie tak, jakbym co najmniej uciekła ze szpitala psychiatrycznego i kiedy tylko podjeżdżamy pod mój dom, płacę i pospiesznie wychodzę z auta.
Otwieram drzwi od mieszkania i kiedy chcę do niego wejść, zatrzymuje mnie Jenni, odwracam w jej stronę głowę i odwzajemniam jej ciepły uśmiech.
-Mam nadzieję, że pamiętasz o dzisiejszym wieczorze-Cmoka mnie w policzek
-Tak, tak, oczywiście-Kiwam głową-Właśnie idę się do niej przygotowywać
-To świetnie, przyjdę po Ciebie przed ósmą i pojedziemy razem-Ponownie muska mój policzek.
Przez chwilę obserwuję jak znika za drzwiami swojego mieszkania, po czym idę w jej ślady. Zamykam za sobą drzwi. Zsuwam z nóg czarne converse, odkładam kluczę oraz torbę, sprawdzam czy nikt nie nagrał się na sekretarkę i idę do łazienki.
Parę minut po siódmej, gotowa, z wyprostowanymi włosami, lekkim makijażem, krótką, turkusową, idealnie przylegającą do ciała sukienkę i zabójczo wysokimi, kremowymi szpilkami czekam na przyjaciółkę. Przeglądam się dokładnie w lustrze i nieskromnie muszę przyznać, że wyglądam dość apetycznie. I o dziwo, w takim wydaniu czuję się dużo pewniejsza swojego ciała. Sukienka idealnie podkreśla moje kobiece kształty, a wysokie szpilki idealnie eksponują moje długie, opalone, idealnie wydepilowane nogi. Uśmiecham się sama do siebie, kiedy nagle słyszę dzwonek do drzwi. Szybko poprawiam swoje włosy, zabieram białą kopertówkę i biegnę, aby otworzyć.
Tak, jak się spodziewałam, to Jennifer. Wygląda olśniewająco, w skromnej, cielistej sukience, lekko podkręconych włosach i sandałkach na wysokim obcasie.
-Wyglądasz nieziemsko-Przygląda mi się dokładnie, a w jej oczach widać szok zmieszany z podziwem i podekscytowaniem.
-Ty też, całkiem nieźle-Puszczam jej oczko, na co obje chichoczemy.
Schodzimy na dół i wsiadamy do białego audi Kate. Odjeżdżamy w stronę restauracji, pogrążone w rozmowie. 
Opowiadam jej co się ostatnio u mnie działo, jednak słowem nie wspominam o sesji. Wiem, że wtedy zaczęłaby zadawać masę pytań, a ja nie miałam ochoty przyznawać się nikomu do tego, że okłamałam samego Justina Biebera.
Po niecałej godzinie dojeżdżamy do restauracji. Na pierwszy rzut oka widać, ze jest ekskluzywna i bardzo droga. W duchu dziękuję samej sobie, że postawiłam na tak elegancki strój. Z pewnością nie będę odstawała od towarzystwa, co mnie bardzo cieszy. Nienawidzę być odmieńcem. Jakkolwiek dziwnie to brzmi, lubię czuć, że pasuję do towarzystwa. Dlatego właśnie nie znam ludzi takich jak wielki Justin Bieber. Kręcę głową, starając się odrzucić tą dziwną myśl i razem z przyjaciółką, kierujemy się do drzwi wejściowych.
Wystrój restauracji zapiera dech w piersiach. Podłoga z ciemnego drewna. Wielkie okna, rozciągające się od podłogi do sufitu. Brązowy sufit, w który wmontowane są małe lampeczki. Duże stoły na których stoją kieliszki, kwiaty, serwetki oraz karty z daniami. Nowoczesne krzesła, koloru takiego samego jak sufit. W rogu sali stoi ogromny bufet, po drugiej stronie bar, który podświetlony jest małymi lampkami, które podobnie jak te w suficie, rażą w oczy. W samym centrum ogromnej sali stoi scena, na której postawiony jest mikrofon. Wszystko idealnie ze sobą komponuje. Wow. Pan Smith musiał się nieźle wykosztować.
-Dziewczynki, jak miło was widzieć-O wilku mowa.
Pan Smith wita nas ubrany w garnitur. Delikatnie obie nas ściska.
-Wyglądacie rewelacyjnie-Posyła nam ciepły uśmiech, a mi, aż robi się ciepło na sercu-Sam-Zwraca się do mnie-Dziękuję, za przybycie-Chwyta moją dłoń i składa na niej pocałunek.
-To ja dziękuję za zaproszenie-Uśmiecham się z wdzięcznością-Z chęcią poznam pana wybrankę.
-Ja też-Dodaje Jenni i posyła ojcu zawiedzione spojrzenie.
Że jak? O niczym nie miałam pojęcia. Jak to możliwe, że Jennifer jej nie zna? Przecież to kobieta z którą jej ojciec chcę się ożenić. Jej przyszła macocha. Posyłam jej pytające spojrzenie, a ona tylko macha ręką, wyraźnie nie chcąc teraz o tym rozmawiać.
Obje chwytamy pana Smith'a pod rękę, a ten nas prowadzi do stolika przepełnionego ludźmi. Uśmiecham się do wszystkich nieśmiało. Nie znam tutaj prawie nikogo, to bliska rodzina Jenni i w pewnym momencie czuję się jak intruz. Jennifer bardzo nalegała, abym pojawiła się na tym przyjęciu, ale teraz, kiedy czuję na sobie wzrok wszystkich jej kuzynów, ciotek, wujków, nie jestem pewna czy dobrze postąpiłam przyjmując to zaproszenie.
-Zaraz powinna się zjawić-Szepcze nerwowo pan Smith.
Patrzę na niego, a z moich ust wydobywa się cichy chichot. Gołym okiem widać jak bardzo zakochany jest w swojej wybrance.
-Będzie dobrze-Kładę mu rękę na ramieniu i posyłam uspokajający uśmiech.
Wzdycha Cicho i zaciska usta w cienką linię.
Patrzę na Jennie, która nerwowo przebiera nogami i pewnym krokiem do niej podchodzę, zostawiając zestresowanego pana Smith'a za sobą.
-Na pewno jest cudowną kobieta-Mówię bez ogródek, patrząc uważnie na jej twarz.
-Mam taką nadzieję-Burczy, a ja przewracam oczami
-Bądź miła-Szturcham ją żartobliwie palcem w żebra, doskonale wiedząc, jak bardzo tego nie znosi.
-Zawsze jestem miła-Udaję obrażoną.
Kocham Cię, Jenni, ale kogo chcesz oszukać? Ty nie jesteś miła. 
-Przyniosę nam coś do picia-Kiwam głową w stronę bufetu.
Nalewam dwie szklanki wody, czując czyjś wzrok na sobie. Niespiesznie podnoszę swoją głowę do góry i zamieram.
Niedaleko mnie stoi on. Pan Justin Bieber w samej osobie. Wpatruję się w niego szeroko otwartymi oczami, nie do końca dowierzając w to, że on tutaj naprawdę stoi. W jednej chwili moje największe obawy i najskrytsze pragnienia wychodzą na zewnątrz. Patrzy na mnie z szelmowskim uśmiechem i obracając w dłoni kieliszek powolnym krokiem idzie w moją stronę.
Kiedy staje przede mną, natychmiast uciekam wzrokiem gdzie się da, byleby nie patrzeć na jego piękną twarz. Stoję jak słup soli i czekam na jakikolwiek ruch z jego strony. Czuję, jak mój żołądek się zaciska, serce przyspiesza, a ręce i nogi zaczynają drżeć.
-Witam ponownie, panno Watson-Chwyta jedną z moich dłoni i całuje ją z niezwykłą czułością.
Przełykam głośno ślinę i nerwowo, koniuszkiem języka oblizuje swoje spierzchnięte wargi.
-Witam-Mówię ochrypłym głosem, nie mogąc zebrać się na nic więcej
-Co sprowadza panią w skromne progi mojej restauracji?-Pyta nagle, delikatnie unosząc kącik ust do góry-Czyżby lubiła pani kuchnię Francuską?
Jego restauracji? O cholera. To by wyjaśniało ten elegancki, bogaty i nowoczesny wystrój.
-Jestem tutaj z powodu zaręczyn ojca mojej przyjaciółki
-Rozumiem-Kiwa głową, przejeżdżając palcem wskazującym po swojej brodzie-W takim razie nie chcę pani zatrzymywać, ale gwarantuję, że jeszcze się spotkamy-Mówi swoim aksamitnym głosem, a przez jego twarz przebiega cień tajemniczego uśmiechu-Do zobaczenia-Żegna się ze mną i nie czekając na moją odpowiedź, odchodzi.
To było...dziwne i przerażające jednocześnie.
Oszołomiona, napięcie się odwracam, chwytam dwa kieliszki napełnione zwykłą wodą mineralną i idę do Jenni, modląc się w duchu o to, aby niczego nie rozlać.
-Jenni, mam wod....-Zaczynam, ale widząc zaskoczoną minę Jennifer urywam w połowie zdania. Wygląda jakby zobaczyła ducha.
Podążam za jej wzrokiem i to co widzę wprawia mnie w dokładnie taki sam stan.
Jej ojciec, całujący kobietę, która jest niewiele starsza, a może i nawet w moim wieku. Rozchylam usta i z tego szoku, niechcący upuszczam szklanki. Spojrzenia wszystkich momentalnie kierują się na mnie. Patrzę na dziewczynę, która stoi u boku pana Smith'a i doznaję jeszcze większego szoku.
To jedna z dziewczyn, którą widziałam na zdjęciach u boku Justina Biebera. To ta sama dziewczyna, która na tych zdjęciach go całowała. Prosto w usta. Chwila. To jest ona. Jego asystentka. 
Kurwa mać.
____________________
Drugi rozdział za nami. 
Gwarantuję wam, że w trzecim będzie się naprawdę wiele działo. 
Nic nie motywuje mnie tak, jak wasze komentarze, więc chciałabym poprosić was o to, abyście po przeczytaniu wyrazili swoją szczerą opinię na temat danego rozdziału.
Do następnego.
Layout by Yassmine