Pierwszy

Słysząc pierwsze dźwięki Kings and queens leniwie otwieram swoje powieki i zanurzam dłoń pod poduszką, wyciągam swojego białego iPhone'a i wyłączam irytujący budzik. Turlam się na drugą stronę łóżka i ciężko wzdychając, kładę się na plecach i wpatrując się tępo w sufit, analizuję w głowie wszystko to, co mam dzisiaj do zrobienia. Szybki prysznic, jakieś śniadanie, potem kilka nudnych godzin spędzonych na pracy w kawiarence, później obiecałam mamie pomóc przy sesji zdjęciowej, a wieczór mam cały dla siebie czyli krótko mówiąc, typowy dzień Samanty Watson.
Gramolę się z łóżka i wsuwam na swoje stopy białe, puchate kapcie po czym kieruję się do łazienki. Staję przed lustrem i automatycznie się krzywię. Włosy w nieładzie i brak makijażu całkowicie mi nie pasuje. Kręcę lekko głową i odwracam wzrok od lustra, zrzucam z siebie luźną bokserkę i krótkie, dresowe szorty po czym wchodzę do oszklonej kabiny prysznicowej, łapię za kurek i już po chwili moje ciało oblewa fala gorącej wody.
Wychodzę z łazienki owinięta ręcznikiem i podchodzę do swojej dwudrzwiowej, białej szafy, przejeżdżam wzrokiem po jej wnętrzu, zastanawiając się nad tym, co powinnam dzisiaj ubrać.
Po długim namyślę w końcu decyduję się na czarną, skromną sukienkę przed kolana z koronką u góry. Odkładam ciuch na łóżko i podtrzymując ręcznik, schylam się i bez wahania chwytam czarne, zamszowe szpilki na wysokim obcasie i kładę je obok łóżka. Z powrotem wracam do łazienki i ponownie staję przed obszernym lustrem, wyjmuję z szafki kosmetyczkę i chwytam maskarę, dokładnie tuszuję rzęsy i przejeżdżam eyelinerem po górnych powiekach, nakładam trochę różu na policzki, sięgam czerwoną szminkę i maluję nią swoje pełne usta. Odkładam kosmetyczkę i z powrotem kieruję się do pokoju. 
Podchodzę do łóżka, gdzie czekają na mnie wcześniej uszykowane ubrania i wsuwam na swoje ciało czarny, koronkowy komplet bielizny, sukienkę i buty po czym chwytam tego samego koloru torebkę i podchodzę do lustra, stojącego w moim pokoju. Wpatruję się w swoje odbicie i na myśl, że wyglądam całkiem dobrze, a w porównaniu z tym jak wyglądałam rano, wręcz cudownie, na mojej twarzy pojawia się lekki uśmiech. Odchodzę od lustra i ostatni raz, w całkowicie niewiadomym nawet dla samej siebie celu, rozglądam się po swojej sypialni po czym chwytam kluczę i wychodzę z mieszkania.
Zamykam drzwi i wrzucam swoje klucze z powrotem do torebki, chwytam za klamkę, aby upewnić się, że drzwi na pewno są dobrze zamknięte i kiedy mam już pewność, odwracam się i wychodzę z kamienicy.
-Sam!-Słyszę za sobą cienki, słodki głos.
Odwracam się i natychmiast promiennie się uśmiecham widząc swoją sąsiadkę i najlepszą przyjaciółkę jednocześnie.
-Jennie-Podchodzę do niej i mocno ją ściskam
-Gdzie wybierasz się tak wcześnie? Z tego co wiem to nie jesteś rannym ptaszkiem
Chichocze, na co żartobliwie przewracam oczami.
-Do pracy, pan Smith zachorował i muszę sama otworzyć kawiarnię.
-Och, więc Cię nie zatrzymuję, ale chce Ci przypomnieć, że w piątek organizuję przyjęcie w restauracji mojego ojca z okazji jego zaręczyn i nawet nie chcę sobie wyobrażać, że miałoby Cię na nim zabraknąć-Patrzy na mnie poważnie i 'grozi' mi palcem tak, jakbym była małą dziewczyną, której mama tłumaczy, że ma nie wychodzić za teren placu zabaw.
-Tak, Jenni pamiętam i na pewno przyjdę, a teraz muszę iść, bo nie chcę narozrabiać w ostatnich dniach pracy-Żegnam się z nią, muskając ustami jej policzek.
-Widzimy się potem-Uśmiecha się i delikatnie mnie ściska-A! Sam,jeszcze jedno.
Ponownie się zatrzymuję i odwracam głowę w jej stronę.
-Tak?
-Nie obraziłabym się gdybyś przyszła w towarzystwie jakiegoś przystojniaka, który przyprowadziłby ze sobą brata bliźniaka-Mówi śpiewnie z zadziornym uśmieszkiem na ustach
-Do zobaczenia, Jennifer-Chichoczę i kręcąc lekko głową, ruszam w stronę kawiarni.
Typowa Jennifer, jest prawdziwym przykładem pięknej, inteligentnej flirciary i szalonej, wyluzowanej, pewnej siebie imprezowiczki. Znam ją odkąd rozpoczęłam studia, poznałyśmy się na jednym z wykładów i mimo że tak wiele nas różni to od razu złapałyśmy ze sobą kontakt. Potem okazało się, że mama zafundowała mi mieszkanie w tej samej kamienicy w której mieszka Jen i tak się zaczęło.
Nim się orientuję, dochodzę do kawiarni. Wyjmuję z torebki pęk kluczy i otwieram pomieszczenie, wchodzę do środka,a w moje nozdrza od razu uderza ten charakterystyczny zapach kawy i czekolady. Uśmiecham się pod nosem i idę w głąb pomieszczenia.
W szatni zostawiam swoją torbę i nakładam na swój strój firmowy fartuszek po czym wracam na salę i zajmuję się zdejmowaniem krzeseł ze stolików.
Kiedy wszystko już jest gotowe, słyszę dzwonek sygnalizujący, że ktoś wszedł do kawiarni. Wychylam się z zza lady i uśmiecham się widząc drugiego pracownika, specjalistę od kawy, czekolady i wszelkich rodzai słodkości, Mike'a
-Cześć, Sam-Podchodzi do mnie i delikatnie otula mnie ramionami na powitanie
-Hej, Mike-Odpowiadam, z lekkim uśmiechem-Gotowy do pracy?
-Zawsze-Odwzajemnia uśmiech i znika za drzwiami, prowadzącymi do szatni i kuchni.
Z Mike'iem znam się rok czyli odkąd zaczęłam pracę w kawiarence. To typowy Amerykański chłopak lubiący dobrą zabawę i kobiety. Startował już chyba do każdej dziewczyny z Los Angeles, mimo że prawie od każdej dostał kosza-nie poddaje się, co w nim naprawdę podziwiam.
Podchodzę do drzwi i odwracam wiszącą na niej kartkę, sygnalizując, że kawiarenka jest już otwarta i z powrotem siadam za ladą, aby się nie nudzić czekaniem na pierwszych klientów, wyciągam ulubioną powieść Agathy Christy i całkowicie zatracam się w książce.
Po sześciu godzinach siedzenia, podawania kawy i różnego rodzaju słodkości w końcu zamykam kawiarnię, żegnam się z Mike'iem i udaję się do firmy fotograficznej mojej mamy.
Dwadzieścia minut później jestem już na miejscu, wchodzę do środka i rozglądam się za mamą. Zauważam ją siedzącą na czarnym, obrotowym krześle. Pewnie do niej podchodzę i przytulam od tyłu, mocno całując w policzek.
-Och, Sam, jesteś-Przyciska mnie do siebie, a w jej głosie słychać coś na rodzaj...smutku?
Marszczę lekko brwi i odrywam się od niej, obracam ją na krześle w swoją stronę.
-Co się stało?-Pytam, widząc zmartwienie na jej twarz.
Posyła mi wymuszony uśmiech i lekko kręci głową
-Jest problem-Wzdycha głęboko-Na pewno wiesz, że to studio upada, a dzisiaj miała odbyć się sesja do najbardziej prestiżowego magazynu w Los Angeles. Miałam fotografować jednego z najbardziej wpływowych i znanych biznesmenów w całym mieście jak i nie całych Stanach i kiedy wszystko jest już gotowe, modelka, która miała mu towarzyszyć dzwoni z wiadomością, że nabawiła się grypy i jest zbyt osłabiona, aby wziąć udział w sesji.
Przełykałam głośno ślinę, słysząc w jej głosie ból. Wiem jak przywiązana jest do tego studia i jak bardzo je kocha. Dorobiła się go razem z tatą i to tutaj wiążą się jej z nim najpiękniejsze wspomnienia.
-A ten biznesmen nie może za pozować sam?
-Nie, Sam, była umowa-Ponownie wzdycha i wstaje z krzesła-Pierwszym warunkiem było to, że w sesji będzie towarzyszyła mu modelka, którą miałam załatwić ja
-Och, rozumiem-Nie. Nie rozumiem, ale nie mam zamiaru zaprzątać tym mamie głowy.
-Nie mam pojęcia co powinnam teraz zrobić, z magazynem wszystko ustalone tak samo jak z tym biznesmenem.
Kiwam głową i krzyżuję ręce na piersi, skubiąc zębami dolną wargę.
-A nie możesz załatwić nowej modelki?-Mówię tak, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie
-Sam, słonko, kogo ja teraz znajdę? Na ostatnią chwilę? Sesja ma rozpocząć się za godzinę
-No tak-Mamroczę bezradnie, opadając na krzesło-Chciałabym Ci pomóc, ale nie wiem co mogłabym zrobić
-Kochanie, nie wymagam od Ciebie, abyś robiła cokolwiek-Podchodzi do mnie i chwyta moją twarz w dłonie-Dziękuję Ci, że przychodzisz tutaj i mi pomagasz, mimo że sama masz tyle na głowie-Szepcze, przejeżdżając kciukiem po moim policzku-Nie ważne co się stanie, czy ta firma upadnie czy nie, z całego serca jestem Ci wdzięczna za to, że tutaj jesteś i troszczysz się o swoją staruszkę-Uśmiecha się i składa na moim czole krótki pocałunek.
Cała mama. Chociaż wie, że nie ma mi za co dziękować, bo to co robię, robię z własnej woli, to i tak to robi. Strasznie mnie przy tym rozczulając.
-Kocham Cię
Wstaję i mocno ją do siebie tulę, pocierając uspokajającą dłonią jej plecy
-Mandy, to ona?
Słyszę za sobą męski głos, marszcząc brwi, puszczam mamę i odwracam głową.
-Śliczna-Nieznajomy podchodzi do mnie i chwyta moją twarz w dłonie-Wręcz przepiękna-Szeroko się uśmiecha i całuje mnie w oba policzki.
Odsuwam się od niego i posyłam mu pytające spojrzenie, przy okazji mierząc go wzrokiem. Wygląda na nie mniej niż trzydzieści lat, jego siwo-niebieskie włosy postawione są do góry, na nosie ma okrągłe okulary z czerwoną oprawą, jego szyje zdobi kolorowa chusta, spod czarnego fartuszka wystają kawałek różowej koszuli i niebieskich rurek, w ręku trzyma pędzelek i wbija we mnie swoje wielkie, brązowe oczy, które obecnie świecą się dosłownie jak gwiazdy. Dość kontrowersyjny wygląd. Domyślam się, że jest nowym stylistą, o którym mama wspominała mi kilka dni temu.
-Antonio, nie, to nie ona, to jest moja córka-Głos przejmuje moja mama.
Antonio? To by wyjaśniało ten jego Włoski akcent.
Mężczyzna natychmiast przenosi swój wzrok na nią, za co w duchu jej dziękuję. Nie zniosłabym dłużej tego jego wzroku na sobie.
-Ale jak to?-Pyta, przenosząc swój wzrok na mnie-Sesja zaraz się rozpoczyna-Krzyczy, zaczynając nerwowo chodzić od jednej do drugiej ściany.
To dość zabawny widok i pewnie gdyby nie to w jakiej sytuacji znajduje się moja matka i po części ja, najprawdopodobniej wybuchnęłabym śmiechem.
-Obawiam się, że będziemy musieli wszystko odwołać, modelka zachorowała, a pan Bieber dość jasno dał mi do zrozumienia, że bez modelki się nie obejdzie
Pan Bieber? 
-Nie ma mowy-Wrzeszczy Antonio, na co obie z mamą przenosimy na niego wzrok-Po moim trupie ta sesja zostanie odwołana-Prycha-Los całego studia od niej zależy i skoro chcę modelki to będzie ją miał
-Niby kto nią będzie?
-Ona-Uroczo się uśmiecha i pokazuje na mnie palcem
Nie ma mowy.
-Nie-Protestuję od razu
-Och, skarbie, jesteś idealna na modelkę, Twoja uroda to coś niesamowitego-Mówi cicho i do mnie podchodzi
Chwyta moje dłonie i dokładnie mi się przygląda.
-Możesz uratować tą sesję. Zgódź się, to tylko kilka fotek. Odpowiednio Cię do tego przygotuję.
Cholera. Jest cholernie przekonywający.
-No...nie wiem, kompletnie nie mam w tym doświadczenia
-Bella-Zaczyna
Bella? Mimowolnie na moje policzki wkrada się rumieniec.
-Po prostu pozuj, ja i Twoja Mandy damy Ci wskazówki, wiem, że zależy Ci na tym studiu i nie chcesz, aby upadło. Twoja matka kocha fotografię i to studio całym sercem.
Ma rację. Fotografia to dla mojej mamy wszystko. Zależy jej na tym studiu i nawet jeśli zatrzymanie go oznacza, że będę musiała pozować do zdjęć z jakimś zapewne nadętym biznesmenem to zrobię to. Dla mamy.
-Antonio, w tej chwili przestań, nie wywołuj presji na mojej córce, jeśli nie chce to..-Zaczyna mama jednak w porę jej przerywam
-Nie, mamo, zrobię to-Posyłam jej szczery uśmiech-Dla Ciebie-Dodaję szeptem
-Idealnie-Antonio klaszcze w dłonie-Chodź, mamy mało czasu, a muszę Cię przygotować-Mówi cały podekscytowany i ciągnie mnie za rękę w stronę toaletki wypełnionej po brzegi kosmetykami.
Po niecałej godzinie Antonio kończy swoja pracę nad moim wyglądam.
-Gotowa?-Pyta, a ja niepewnie kiwam głową.
Chwyta mnie za ramiona i odwraca w stronę lustra. Widząc swoje odbicie, otwieram szeroko oczy i rozchylam usta, nie dowierzając, że mogę wyglądać tak..tak dobrze.
Moje usta pomalowane są bladoróżową szminką, na powiekach mam idealne kreski, a na policzkach trochę pudru. Lekko podkręcone włosy swobodnie obadają na moje ramiona. Prosta, biała sukienka wygląda tak, jakby była wprost na mnie szyta, brązowy pasek idealnie się z nią komponuje, a wysokie, zamszowe, perłowe szpilki dopełniają całość. Mrugam kilka razy, aby upewnić się, że to naprawdę ja.
-Bella, wyglądasz pięknie-Słyszę głos Andre, na co odwracam się w jego stronę i posyłam mu szeroki uśmiech.
-To dzięki Tobie-Przyznaję i niespodziewanie go przytulam, co natychmiast odwzajemnia-I proszę, mówi mi Sam
-Sam-Powtarza i mnie puszcza-Chodźmy już, pan Bieber zaraz przyjedzie-Wyciąga mnie za rękę z garderoby i oboje wracamy do studia.
Rozglądam się i mimowolnie wzdycham, czując ulgę, że ten cały pan Bieber jeszcze nie dotarł. Z tego co dowiedziałam się od Antonio jest on obrzydliwe bogaty, przystojny i lubi kobiety. Ma firmę zajmującą się produkcją samochodów, łodzi i motorówek, sieć sklepów odzieżowych i kosmetycznych, własną linię lotniczą oraz jest właścicielem kilku restauracji w których gotują najbardziej znani i cenieni kucharze. Muszę przyznać, że kiedy to usłyszałam moja szczęka dosłownie odbiła się od podłogi. Nigdy nie miałam do czynienia z kimś tak wszechstronnym, znanym i cenionym. Mimo, że go nie znam to i tak domyślam się, że jest znany zarówno wśród ludzi z tych samych branż jak i ludzi, którzy czytają prasę. Mnie nigdy takie rzeczy nie interesowały i teraz żałuję, bo nie powiem, że wygodniej byłoby gdybym chociaż wiedziała jak wygląda.
Idziemy w głąb studia i uśmiecham się, widząc mamę, która grzebie coś przy swoim aparacie. Wokół  jest jeszcze więcej ludzi z jej ekipy, ale nie szczególnie zwracam sobie nimi głowę. Skupienie, ulga i szczęście na twarzy mamy pochłaniają całą moją uwagę. Cieszę się widząc ją w takim stanie. Nagle odkłada aparat i odwraca się w moją stronę, przykłada dłoń do ust i podbiega do mnie.
-Sam, kochanie, wyglądasz olśniewająco-Zachwyca się, dokładnie mi się przyglądając-Antonio-Przenosi na niego wzrok-Spisałeś się świetnie
-Żadna nowość-Wzrusza ramionami na co obydwie z mamą chichoczemy.
Po chwili całą trójką idziemy w stronę zwykłego, czarnego tła. Mama i Antonio dają mi wskazówki, ale na swoje nieszczęście ich nie słucham. Moje myśli krążą przy tajemniczym panu Bieberze. Jestem bardzo ciekawa tego człowieka i z jednej strony nie mogę się doczekać, aż go zobaczę, a z drugiej, sama nie wiem dlaczego, ale obawiam się tego spotkania i na samą myśl o nim, skręca mi się w brzuchu. Denerwuję się i jestem podekscytowana. To mieszanka, której zdecydowanie nienawidzę.
-Już jest-Z zamyśleń wyrywa mnie pisk Antonio.
Odwracam głowę w jego stronę i nie potrafię się nie uśmiechnąć widząc to, jak stoi przed wielkim oknem z widokiem na całe Los Angeles i podskakuje jak mała dziewczynka. Znam go godzinę, a już zdążyłam pokochać.
-Wszystko gotowe?-Moja mama przejmuje głos.
Cała ekipa robi szybkie, ostatnie poprawki, a ja czuję jak żołądek podchodzi mi do gardła. O nie. Całe moje ręce są mokre od potu, a serce łomocze mi jak nigdy. Zaraz będę pozowała z obrzydliwie bogatym biznesmenem do najbardziej prestiżowego magazynu, a o modelingu nie wiem kompletnie nic.
-Bella, dasz radę-Antonio kładzie mi dłonie na ramionach i patrzy prosto w oczy-Tylko ty i aparat, nic więcej-Posyła mi ciepły uśmiech, który w dziwny sposób dodaje mi otuchy i odwraca się w stronę drzwi.
Słysząc jego westchnięcie, tak, jakby zobaczył właśnie najpiękniejszego człowieka na ziemi, domyślam się, że do studia wszedł ON. Idę w jego ślady i o cholera. To jest najpiękniejszy człowiek na ziemi. Bez wątpienia. Otwieram szeroko usta, wpatrując się w niego i nie dowierzam. Nie dowierzam w to, że ktoś tak piękny, czarujący i wprost perfekcyjny naprawdę istnieje. Ten człowiek jest idealny.
-Mówiłem-Szepcze Antoni, widząc moją minę.
Pan Bieber wita się z każdym z ekipy, podchodzi do mojej mamy i ściska jej dłoń. Zaczynają rozmawiać, a moje kolana miękną. Nie wiem, jak mam z nim pozować, skoro widząc go z daleka nogi mam jak z galarety, nie mogę zamknąć z wrażenia ust, a oczy mam jak pieniądz.
Ma piękne, duże brązowe oczy, pełne, pulchne usta, a jego jasnobrązowe włosy są starannie postawione na żel. Garnitur w który jest ubrany idealnie pasuje do jego ciała. Rękawy jego marynarki są podwinięte i ukazują jego tatuaże, których niestety nie jestem wstanie dokładnie zobaczyć, ale jestem pewna, że są piękne. Tak jak on.
Mama wskazuje gestem dłoni w moim kierunku i oboje odwracają się przodem do mnie. Pan Bieber bada mnie wzrokiem, a kącik jego ust delikatnie się podnosi. Kurwa. On jest przepiękny.
Podchodzą do mnie, a ja mimowolnie kładę dłonie na ramieniu Andre, aby nie upaść z tego zachwytu.
-Panie Bieber, to jest właśnie ta modelka, Sam, to jest..-Mówi moja mama, jednak nie dane jest jej dokończyć
-Justin Bieber-Słyszę jego lekko zachrypnięty głos i wydaję mi się, że zaraz zemdleję.
Czy wszystko w nim jest idealne?
-Samantha Watson-Mówię i przeklinam się w duchu za to, że nie mogę opanować mojego nadto piskliwego głosu.
Niepewnie ściskam jego dłoń, którą do mnie wyciągnął i za wszelką cenę staram się na niego nie patrzeć. Widzę, jak pan Bieber wita się z Antonio, ale jestem pod tak wielkim wrażeniem tego człowieka, że nie jestem wstanie zrozumie o czym rozmawiają.
-Więc możemy zaczynać?-Pyta moja mama, a moje serce zaczyna bić jeszcze szybciej. 
Kiwam głową, nie mogąc wydusić z siebie słowa.
-Tak-Mówi Pan Bieber, a moje nogi po raz kolejny miękną, tym razem pod wpływem jego głosu-Panie przodem-Posyła mi uśmiech, a ja prawie tracę przytomność.
Cała spięta, przechodzę obok niego i kieruję się w stronę czarnego tła. Idę przed siebie, starając się nie myśleć o tym, że za chwilę będę pozowała do zdjęć z samym Bogiem wszystkiego co najlepsze i najpiękniejsze.
____________________ 
Jak widać, pierwszy rozdział mamy już za sobą. Mam nadzieję, że przypadł wam do gustu. Liczę z waszej strony na komentarze ze szczerą opinią. Jeśli macie jakieś pytania, możecie zadać je w zakładce 'Pytania'.
Do następnego.

14 komentarzy:

  1. O cholera, wspaniały rozdział i nie mogę się doczekać kolejnych. Skojarzyło mi się to trochę z 50 Twarzy Grey'a, ale jedynie na plus, bo kocham tę trylogię! <3 Miałabym tylko jedną prośbę - jeśli powiększyłabyś nieco czcionkę, to byłoby idealnie!
    Btw, kocham Lily Collins, dlatego od razu zabrałam się za czytanie, gdy zobaczyłam, że jest główną bohaterką :D

    PS. Zostawiłam komentarz w "Wasze opowiadania" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O Jacie .
    Rozdział jest świetny.
    Dlaczego zakończyłaś w takim momencie.
    Koocham Lily Collins i Justin'a Bieber'a więc na pewno będę czytać.
    Zapisałam się w Informowanych ;*
    Czekam na następny :)
    Kocham <3
    @Sandra1DHZLLN

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę się doczekac następnego! zaczyna się ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie się zapowiada. Kidy kolejny rozdział? <333

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapowiada się naprawdę ciekawie, a Jay i Lily naprawdę do siebie pasują ;)
    Mogłabyś dodać obserwatorów? Z góry dziękuje ;*
    Czekam na next, oby się zjawił jak najszybciej ;3

    xoxo,
    Patrycja.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapowiada sie meega ciekawie! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. nie podoba mi się twój sposób pisania. chodzi o to, że piszesz w czasie teraźniejszym, a łatwiej i lepiej się czyta w przeszłym. :) spojrzałam, wzięłam do ręki, usłyszałam, zobaczyłam, wróciłam, zrobiłam etc. a nie widzę, patrzę, wracam, robię, słyszę. w czasie przeszłym lepiej jest czytelnikom czytać i mam nadzieję, że właśnie w takim czasie pojawi się następny rozdział:) z mojego punktu widzenia nie byłabym wstanie czytać dalej tak jak piszesz. ale w końcu to twój wybór:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jestem przyzwyczajona do pisania w czasie teraźniejszym i nie mam zamiaru tego zmieniać, bo to w końcu jest moje opowiadanie i będę je pisała takim stylem, jaki mnie odpowiada i jakim jest mi wygodniej. Jeśli nie jesteś wstanie czytać dalej-trudno, szanuję to aczkolwiek tak jak wspomniałam, nie mam zamiaru niczego zmieniać:)

      Usuń
  8. genialny rozdział

    OdpowiedzUsuń

Layout by Yassmine